Portfel za ostatnie pieniądze

Nie jestem pewien, ale to chyba w filmowym klasyku „Powiększenie” z lat 60. w reżyserii Antonioniego jest ciekawa scena, która często przypomina mi się przy okazji wizyt w centrach handlowych: bohater w czasie jakiegoś nocnego wojażu trafia na koncert rockowy, podczas którego charyzmatyczny gitarzysta rozbija na scenie gitarę elektryczną i rzuca jej szczątki publiczności. Wśród spokojnej dotychczas publiczności pod sceną rozpoczyna się zażarta walka o ten… hmmmm… artefakt. Czytaj dalej „Portfel za ostatnie pieniądze”

Nie lubię

Od dziecka źle znosiłem podróże. W samochodzie czułem się fatalnie, o autobusach nawet nie chciałem słuchać, nieco lepiej było w tramwajach czy kolejce WKD, stosunkowo dobrze jeździło mi się pociągami – odczuwałem to tylko tylko jeszcze przez kilka godzin po podróży. Dziś jest znacznie lepiej, ale i tak ich unikam. Czytaj dalej „Nie lubię”

Wymówki

Nigdy nie wyznaczałem sobie „okrągłych” dat, od których miały się rozpoczynać zmiany w moim życiu. Z rzucaniem palenia na przykład nie czekałem do Nowego Roku – zrobiłem to na początku grudnia, ponad cztery lata temu. Dojrzałem do decyzji. Udało się, choć nie mogę świętować kolejnych rocznic – nie pamiętam dokładnej daty. Dziś też miał być pierwszy dzień „nowego, lepszego mnie”… Czytaj dalej „Wymówki”

Rodzinne spotkania z najróżniejszych powodów to znakomita okazja do ciekawych obserwacji: mamy najczęściej spory, wielopokoleniowy rozrzut wiekowy, zróżnicowanie dochodów i wykształcenia, czasem uczestnicy takich spotkań pochodzą z różnych rejonów. Zapewne dlatego lepiej unikać tematów politycznych i trzymać się raczej pogody, przepisów kulinarnych i wakacyjnych planów. Czasem się jednak nie udaje… Czytaj dalej

Skansen

Po raz trzeci w Wołominie odbywa się memoriał Małgorzaty Dydek i po raz trzeci słyszę ten sam dowcip, który nigdy nie był śmieszny: może by na wjeździe do Ośrodka Sportu postawić tablicę z napisem „Skansen”? Tylko na te trzy dni… Zespołom z Niemiec, Ukrainy i Łotwy powiemy, że na co dzień przychodzą tu wycieczki, że mecze rozgrywamy tylko przy wyjątkowych okazjach. Uwierzą, mogę się założyć. Czytaj dalej „Skansen”

Czarny scenariusz

Rzadko mamy możliwość zerknięcia choć na chwilę w przeszłość starszą, niż wspomnienia nasze własne lub naszych najbliższych. Pamięć o miejscach w których żyjemy jest często zafałszowana przez kolejne dni, miesiące i lata patrzenia „kątem oka” na powolne, mozolne zmiany. Co jakiś czas ktoś odnowi elewację kamienicy, drzewa urosną o kilkanaście centymetrów, gdzieś zmienią nawierzchnię chodnika czy ulicy, coś wyburzą, coś zbudują… Czytaj dalej „Czarny scenariusz”

Władza

Gdyby nie organizowany corocznie „Dzień Kotana” pewnie mało kto z „szarych obywateli” pamiętałby Marka Kotańskiego, działacza społecznego o niespożytej energii, założyciela między innymi Monaru i Markotu – pierwsza z nich pomagała osobom uzależnionym od narkotyków, druga umożliwiała wyjście z bezdomności. Od lat siedemdziesiątych pomagał osobom chorym na AIDS i zarażonym wirusem HIV, cierpiącym na chorobę Alzheimera, wykluczonym społecznie ludziom opuszczającym więzienia. Do dziś, choć Kotański zmarł w 2002 roku, Monar pomaga rocznie około 2000 osób zaś Markot ponad 20.000. Informacje z jednej strony budujące, ale z drugiej – przerażające. Czytaj dalej „Władza”

Pleonazm

Gdy w początku lat dziewięćdziesiątych ktoś w Polsce za bardzo się wychylał, zyskiwał popularność i rozgłos w jakiejś dziedzinie i mozolnie wypracowana równowaga sił zaczynała się chwiać, to podstawowa metoda uciszenia delikwenta była prosta: zerknąć w życiorys. Często okazywało się, że gość w latach siedemdziesiątych albo wcześniej był członkiem PZPR lub przynajmniej ZSMP, co zazwyczaj po 1989 roku wystarczało do skompromitowania w oczach szarego obywatela. Inna sprawa, że ów szary obywatel wcale nie był lepszy i na dnie szuflady sam chował legitymację, a czasem i kilka odznaczeń. W końcu ktoś tę naszą socjalistyczną ojczyznę budował… Czytaj dalej „Pleonazm”

Niezły cyrk!

To może być początek renesansu, powrotu wielkiej popularności cyrku.Wprawdzie dawno nie byłem w takim przybytku, bo latorośl mocno wybujała, ale już kilkanaście lat temu nie było to miejsce szczególnie atrakcyjne… Kto dał się nabrać na kolorowy i wesoły plakat, a jeszcze nie daj Boże przepłacił za lożę, musiał wytrzymywać oszałamiający zapach zwierząt, patrzeć w smutne oczy clownów i udawać, że nie widzi zszytych na okrętkę trykotów akrobatów. Któż by wówczas pomyślał, że sytuację może uratować zapomniana i wyśmiewana w środowisku od lat kobieta z brodą? Czytaj dalej „Niezły cyrk!”

Mantra

Niemożliwe stało się możliwe, piekło zamarzło, świat stanął na głowie. Politycy zaczynają mówić jednym głosem, jak mantrę powtarzają w kółko to samo. Czyżby szło ku lepszemu? Dotąd zdarzało się to jedynie urzędującym posłom, czasem jakiś minister dołączył do chóru, ale w ostatnich dniach zjawisko staje się powszechne – nawet kandydaci do europarlamentu ochoczo dołączyli do tego ogólnopolskiego ruchu. Szkoda, że nie chodzi o wypracowanie kompromisu w sprawach budżetowych czy o znalezienie idealnej równowagi pomiędzy opiekuńczą rolą państwa a obywatelskimi swobodami – na to przyjdzie nam jeszcze długo poczekać. Póki co wspólne hasło głoszone zgodnie przez wszystkich polityków podczas radiowych, telewizyjnych wszelkich innych debat brzmi: ja panu nie przerywałem! Czytaj dalej „Mantra”

Gra o tron

Czasem wydaje mi się że są ludzie, którzy znają przepis na sukces w sprawach zawodowych, zwłaszcza w branży kulturalno-rozrywkowej. Są muzycy, których każda płyta rozchodzi się w milionowych nakładach, aktorzy grający w filmach co najmniej przyzwoitych za nieprzyzwoicie wielkie pieniądze czy celebryci, którzy wprawdzie niczego do zabawy nie wnoszą, ale zawsze przyciągają uwagę mediów i widzów. Są też pisarze, którzy nie nadążają z pisaniem… Czytaj dalej „Gra o tron”

Jakby powiało zdrowo…

Niespełna rok temu stałem oniemiały na środku hali sportowej w Żyrardowie i próbowałem jednocześnie filmować i fotografować szaleństwo, które ogarnęło kibiców, zawodniczki i trenerów koszykarskiego teamu dziewcząt z Wołomina. Obie ręce miałem zajęte a kibic z Gdyni, która wracała do domu ze srebrnym medalem Mistrzostw Polski pomimo moich próśb jakoś nie chciał mnie uszczypnąć i odszedł naburmuszony. Choć wierzyłem w te dziewczyny, to nie mogłem uwierzyć w to, co się stało: potwierdziły, że w roku 2013 nie było od nich lepszych. Wygrały z kontuzjami, zmęczeniem, nerwami, z rywalkami. Czułem, że jestem maleńką cząstką tego zespołu, jednym z setek zaciśniętych kciuków. Czytaj dalej „Jakby powiało zdrowo…”

Create a website or blog at WordPress.com Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑