Potrzebowałem tego odcisku na pięcie, który nie pozwolił mi szybko dotrzeć na umówione spotkanie. Musiałem wyjść odpowiednio wcześniej i dużo wolniej niż zwykle wlec się przez pół miasta… Pomogła mi też pochmurna pogoda – nie cieszyłem się jak półgłówek z błękitnego nieba i ciepła, nie oślepiało mnie kwietniowe słońce. Zobaczyłem to, czego wcześniej widzieć nie chciałem – a właściwie widziałem, ale nie chciałem dopuścić do świadomości: wołomiński „markieting„. Czytaj dalej „Ból oczu”
Homogenicznie
Chyba zbyt często wydaje nam się, że świat jest dość słabo zróżnicowany… „Kuchnia azjatycka”, „muzyka afrykańska”, „kultura europejska” sugerują, że obejmują tematykę z wyraźnym wspólnym mianownikiem: podobne smaki, wspólne harmonie, zbliżoną estetykę. Jakiś Japończyk mógłby klarować ziomkowi przy sushi w centrum Tokyo: „no wiesz, stary, ludowa muzyka z Europy Wschodniej”. Czy miałby rację? Dopiero kiedy sami doświadczymy różnic przekonamy się, jak niewiele łączy choćby folklor Kurpiów i mieszkańców Polesia. Czytaj dalej „Homogenicznie”
W każdym kolorze
Kolejny sukces w walce z wymyślonym wrogiem: dwadzieścia szkół w powiecie wołomińskim przyjęło certyfikat „Szkoła przyjazna rodzinie” który ma utwierdzić rodziców w przekonaniu, że ich dziecko w szkole nie zetknie się z treściami określanymi przez środowiska katolickie jako „ideologia gender”. Nie wiem, czy rodzice mieli okazję wypowiedzenia się w tej sprawie – na pewno nie miało jej Ministerstwo Edukacji Narodowej, które domaga się wyjaśnień od mazowieckiego Kuratorium Oświaty. Czytaj dalej „W każdym kolorze”
Ze skrajności w skrajność
Coraz więcej wokół nas manifestacji patriotyzmu: filmy, spektakle, spotkania z Żołnierzami Wyklętymi, lekcje katyńskie w szkołach, wysyp publikacji prasowych i książkowych, pomniki, tablice. Wystarczy spojrzeć na ofertę Domu Kultury czy na stronę internetową Urzędu Miasta, żeby natknąć się na zapowiedzi czy relacje z tego typu imprez. Jakby dopiero teraz można było te tematy publicznie poruszać, jakby przez ostatnie ćwierć wieku tłumiono je wielkim, medialnym kneblem na każdym poziomie: od szkolnej gazetki po publiczne radio i telewizję. Jakby jeszcze do wczoraj skutecznie działały „wiadome siły” i dziś dopiero można było publicznie powiedzieć: „Pamiętamy!”. Czytaj dalej „Ze skrajności w skrajność”
Fajter na szopingu
Ileś tam słów, kilkaset lub kilka tysięcy znaków. Proste konstrukcje, czytelne komunikaty, raczej bez zdań podrzędnie złożonych. Słowa powszechnie znane, zrozumiałe dla wszystkich. Raczej bez odwołań do literatury. Każda redakcja ma jakieś swoje standardy, jakieś normy i wymagania – nie dlatego, że chce kształtować czytelnika. To właśnie czytelnik wpłynął na język mediów: ma być dla niego zrozumiały. Dla każdego, kto potrafi składać wyrazy z literek. Czytaj dalej „Fajter na szopingu”
Na co komu śnieg?
Zazwyczaj śpię sobie smacznie, kiedy piękne kryształy soli rosną na moich butach. Poruszam się po Wołominie głównie piechotą, skacząc nad rozległymi kałużami na chodnikach i ulicach i lądując w zwałach rozmokłego, szarego śniegu. Każdego ranka w pocie czoła zbieram więc plon: sporą kupkę soli zeskrobaną z butów. Wiadomo – plan trzeba wykonać, w zeszłym roku niewiele było okazji, więc solić trzeba na potęgę. To łatwiejsze i tańsze niż mozolne odśnieżanie. Poza tym im więcej w zimie posolimy, tym więcej wiosną będzie pracy przy miejskiej zieleni. Wypalone trawniki, schnące drzewa – o robotę trzeba dbać, nie ma co liczyć na szczęście! Czytaj dalej „Na co komu śnieg?”
Wyszalnia
Pomysłowość ludzka w materii czynienia innym krzywdy jest doprawdy nieograniczona, zaś w wykorzystywaniu przedmiotów niezgodnie z ich przeznaczeniem, lecz zawsze ze szkodą dla innych lub siebie nasza kreatywność niezmiennie zadziwia. Struna fortepianowa na przykład bywała z powodzeniem używana jako garota, czyli proste i skuteczne narzędzie do duszenia ofiar. To dość smutne, bo samego fortepianu nikt przecież nie wymyślał w morderczych celach. Czytaj dalej „Wyszalnia”
Spełnienia marzeń…
Dziś w dobrym tonie jest wspominać z pogardą czasy, kiedy obywateli przymuszano do uczestniczenia w obchodach różnych świąt państwowych – zwłaszcza w pierwszomajowych pochodach. Oczywiście żaden z „pogardliwych wspominaczy” na takim pochodzie nie był – w czasach szkolnych uciekał na wagary a późniejsze pochody zakładowe bohatersko olewał i jechał na ryby, bo zaczynał się akurat sezon na szczupaka. Dziwna sprawa, bo na zdjęciach z tych czasów zawsze są tłumy…
Subiektywna prawda
Po dwudziestu latach znów stanąłem pod sceną dawnego radzymińskiego kina „Czar” słuchając rockowej, garażowej kapeli i… nie poznałem tego miejsca. Oczywiście nie dosłownie – byłem tam już kilka razy na próbach, na koncercie jazzowym czy bluesowym, ale ta ściana dźwięków obudziła stare wspomnienia. Jako uczeń szkoły średniej skakałem pod tą sceną przy marnym nagłośnieniu, zupełnie symbolicznym oświetleniu i przy – co tu dużo mówić – zaledwie przyzwoicie wykonanych dość prostych utworach wykonywanych często przez moich szkolnych kolegów. Czytaj dalej „Subiektywna prawda”
Względnie
Ponoć radzieccy naukowcy złapali kiedyś wieloryba, który od głowy do ogona miał 14 metrów, a od ogona do głowy – 12. Nic w tym dziwnego, nauka radziecka zna takie przypadki: na przykład od poniedziałku do czwartku jest trzy dni, a od czwartku do poniedziałku – cztery. Nie trzeba, jak widać, Alberta Einsteina, żeby skleić jakąś zgrabną teorię względności… Czytaj dalej „Względnie”
Pryszcze na obliczu miasta
Nie brakuje w mieście miejsc, które tylko omiatamy wzrokiem. Przez całe lata oswajaliśmy się z ich brzydotą, z zaniedbaniem, postępującym zniszczeniem – teraz ich nie widzimy, stały się elementem krajobrazu. Szkoda… Czytaj dalej „Pryszcze na obliczu miasta”
Uroczystośś odsłonięcia w Wołominie tablicy poświęconej Sprawiedliwym wśród Narodów Świata upamiętniała nielicznych – tych, którym się udało, którzy przeżyli i o których dano świadectwo. Ci, którym się nie udało pozostają niepoliczalni i najczęściej bezimienni. Znamy tylko cenę, którą zapłacili za swój wybór, za podjęcie ryzyka – za bycie człowiekiem. Czytaj dalej
Najnowsze komentarze