Zasiew

Byłem już naprawdę blisko Gaju, kiedy usłyszałem teatralny i złowrogi szept jakiejś pani z balkonu: Na skwerze pejsaci się zbierają…! Zaniepokojony małżonek wyruszył na zwiady, ale… byli tylko cykliści. Czytaj dalej „Zasiew”

Można być naukowcem i artystą? Okazuje się, że można. Właściwie to nie „się okazuje”, tylko Urszula Zajączkowska empirycznie udowadnia…

A nie boi się pan tak…

…z poetkami po lesie chodzić?

Fakt – strach trochę jest, ale zasadniczo znam teren i staram się mieć zawsze zabezpieczone jakieś drogi ucieczki. Z taką poetką to nigdy przecież nie wiadomo… Wyskoczy ci taka jak filip z konopii z jakąś alegorią czy innym (tfu!) oksymoronem i człowiek nie wie, czy się obrazić, czy dziękować. Sytuacja robi się niezręczna i najbezpieczniej jest wtedy czmychnąć w chaszcze. Czytaj dalej „A nie boi się pan tak…”

Siedem lat wspólnego śniadania

Dosłownie kilka dni temu minęła siódma rocznica pierwszego Śniadania Mistrzów, więc spotkaliśmy się w tym samym miejscu o tej samej porze w nieco innym składzie. Upał niemożliwy, łakocie tym razem w rozsądnych ilościach, towarzystwo jak zawsze skore do pogaduszek i żartów. Dobrze się stało, że w 2012 roku zdecydowaliśmy się na pierwsze spotkanie – wynikło z tego parę dobrych działań i ciekawych znajomości. Żałuję tylko, że nie byłem na każdym

Czytaj dalej „Siedem lat wspólnego śniadania”

Gaj Pamięci

Po siedemdziesięciu siedmiu latach znów są z nami! Wprawdzie dzięki temu cokołowi jedynie w wyobraźni i pamięci, ale przecież czasu już nie cofniemy, nie „odstanie się” wołomińskie getto, nie przywrócimy życia wołominiakom zamordowanym podczas jego likwidacji. Gdyby nie ta wątła jak wierzbowa witka dziewczyna nie byłoby tego gaju, cokołu i nas zebranych tam wczoraj. A przecież byliśmy… Czytaj dalej „Gaj Pamięci”

Żadna tam jaskółka…

Wiadomo, że prawdziwą wiosnę czyni pierwsze spotkanie Wołomińskich Klasyków Nocą! Tłumów nie było, bo to i chłodno, i ciemnawo jakoś wieczorową porą, ale paru twardzieli się znalazło, a gorąca dyskusja ramkach zegarów, typach klaksonów i zapachu oryginalnej tapicerki rozgrzanej lipcowym słońcem w latach siedemdziesiątych toczyła się jeszcze długo po mojej ewakuacji. Bo ja to się nie znam, ale Karol wie więcej… Czytaj dalej „Żadna tam jaskółka…”

Create a website or blog at WordPress.com

Up ↑