Jak to dobrze, że się nie zraziłem do krótkich form po Kociarzu! Wprawdzie zaniepokoiła mnie objętość tego tytułu, bo 160 stron dla Twardocha to zaledwie rozgrzewka, jego książek nie da się czytać w tramwaju, ale zaryzykowałem. Czytaj dalej „Jak nie zostałem poetą”
W stronę Wilna
Nigdy nie udawałem, że Marian z Wołomina to, że tak powiem, „moje dziecko”. Jest on ewidentnie nieślubnym synem Walerego Wątróbki, który przed wojną pisywał do prasy używając do tego celu pióra Stefana Wiecheckiego, czyli Wiecha.
Raz nareszcie my górą. I możem całemu światu zaimponować. Bo to że w Indiach podobnież ziemia się trzęsie, jak garaleta, to stara rzecz i nikomu się tem oka nie otworzy. Takżesamo z tem wężem morskiem w Szkocji. W końcu okazało się że to lipa, wykompinowana przez tamtejszych knajpiarzy i numerowych z hoteli, żeby się frajery nad tę sadzawkie zjeżdżali, gdzie poniekąd ten ów wąż miał zamieszkiwać. Ale się granda wydała i teraz może dojść tam do poważnego mordobicia. Ale u nas faktycznie cud się taki odbył, że wszystkie trzęsienia ziemi, francuskie kanty z biżuterią, morskie smoki i insza zwierzyna nienaturalnej wielkości, to pętaki śmiechu warte. No bo proszę, ja kogo, okazało się, że mamy ruchome miasto. Czytaj dalej „W stronę Wilna”
Nie lubię
Od dziecka źle znosiłem podróże. W samochodzie czułem się fatalnie, o autobusach nawet nie chciałem słuchać, nieco lepiej było w tramwajach czy kolejce WKD, stosunkowo dobrze jeździło mi się pociągami – odczuwałem to tylko tylko jeszcze przez kilka godzin po podróży. Dziś jest znacznie lepiej, ale i tak ich unikam. Czytaj dalej „Nie lubię”
Wymówki
Nigdy nie wyznaczałem sobie „okrągłych” dat, od których miały się rozpoczynać zmiany w moim życiu. Z rzucaniem palenia na przykład nie czekałem do Nowego Roku – zrobiłem to na początku grudnia, ponad cztery lata temu. Dojrzałem do decyzji. Udało się, choć nie mogę świętować kolejnych rocznic – nie pamiętam dokładnej daty. Dziś też miał być pierwszy dzień „nowego, lepszego mnie”… Czytaj dalej „Wymówki”
Rodzinne spotkania z najróżniejszych powodów to znakomita okazja do ciekawych obserwacji: mamy najczęściej spory, wielopokoleniowy rozrzut wiekowy, zróżnicowanie dochodów i wykształcenia, czasem uczestnicy takich spotkań pochodzą z różnych rejonów. Zapewne dlatego lepiej unikać tematów politycznych i trzymać się raczej pogody, przepisów kulinarnych i wakacyjnych planów. Czasem się jednak nie udaje… Czytaj dalej
Skansen
Po raz trzeci w Wołominie odbywa się memoriał Małgorzaty Dydek i po raz trzeci słyszę ten sam dowcip, który nigdy nie był śmieszny: może by na wjeździe do Ośrodka Sportu postawić tablicę z napisem „Skansen”? Tylko na te trzy dni… Zespołom z Niemiec, Ukrainy i Łotwy powiemy, że na co dzień przychodzą tu wycieczki, że mecze rozgrywamy tylko przy wyjątkowych okazjach. Uwierzą, mogę się założyć. Czytaj dalej „Skansen”
Czarny scenariusz
Rzadko mamy możliwość zerknięcia choć na chwilę w przeszłość starszą, niż wspomnienia nasze własne lub naszych najbliższych. Pamięć o miejscach w których żyjemy jest często zafałszowana przez kolejne dni, miesiące i lata patrzenia „kątem oka” na powolne, mozolne zmiany. Co jakiś czas ktoś odnowi elewację kamienicy, drzewa urosną o kilkanaście centymetrów, gdzieś zmienią nawierzchnię chodnika czy ulicy, coś wyburzą, coś zbudują… Czytaj dalej „Czarny scenariusz”
Pleonazm
Gdy w początku lat dziewięćdziesiątych ktoś w Polsce za bardzo się wychylał, zyskiwał popularność i rozgłos w jakiejś dziedzinie i mozolnie wypracowana równowaga sił zaczynała się chwiać, to podstawowa metoda uciszenia delikwenta była prosta: zerknąć w życiorys. Często okazywało się, że gość w latach siedemdziesiątych albo wcześniej był członkiem PZPR lub przynajmniej ZSMP, co zazwyczaj po 1989 roku wystarczało do skompromitowania w oczach szarego obywatela. Inna sprawa, że ów szary obywatel wcale nie był lepszy i na dnie szuflady sam chował legitymację, a czasem i kilka odznaczeń. W końcu ktoś tę naszą socjalistyczną ojczyznę budował… Czytaj dalej „Pleonazm”
Niezły cyrk!
To może być początek renesansu, powrotu wielkiej popularności cyrku.Wprawdzie dawno nie byłem w takim przybytku, bo latorośl mocno wybujała, ale już kilkanaście lat temu nie było to miejsce szczególnie atrakcyjne… Kto dał się nabrać na kolorowy i wesoły plakat, a jeszcze nie daj Boże przepłacił za lożę, musiał wytrzymywać oszałamiający zapach zwierząt, patrzeć w smutne oczy clownów i udawać, że nie widzi zszytych na okrętkę trykotów akrobatów. Któż by wówczas pomyślał, że sytuację może uratować zapomniana i wyśmiewana w środowisku od lat kobieta z brodą? Czytaj dalej „Niezły cyrk!”
Homogenicznie
Chyba zbyt często wydaje nam się, że świat jest dość słabo zróżnicowany… „Kuchnia azjatycka”, „muzyka afrykańska”, „kultura europejska” sugerują, że obejmują tematykę z wyraźnym wspólnym mianownikiem: podobne smaki, wspólne harmonie, zbliżoną estetykę. Jakiś Japończyk mógłby klarować ziomkowi przy sushi w centrum Tokyo: „no wiesz, stary, ludowa muzyka z Europy Wschodniej”. Czy miałby rację? Dopiero kiedy sami doświadczymy różnic przekonamy się, jak niewiele łączy choćby folklor Kurpiów i mieszkańców Polesia. Czytaj dalej „Homogenicznie”
W każdym kolorze
Kolejny sukces w walce z wymyślonym wrogiem: dwadzieścia szkół w powiecie wołomińskim przyjęło certyfikat „Szkoła przyjazna rodzinie” który ma utwierdzić rodziców w przekonaniu, że ich dziecko w szkole nie zetknie się z treściami określanymi przez środowiska katolickie jako „ideologia gender”. Nie wiem, czy rodzice mieli okazję wypowiedzenia się w tej sprawie – na pewno nie miało jej Ministerstwo Edukacji Narodowej, które domaga się wyjaśnień od mazowieckiego Kuratorium Oświaty. Czytaj dalej „W każdym kolorze”
Ze skrajności w skrajność
Coraz więcej wokół nas manifestacji patriotyzmu: filmy, spektakle, spotkania z Żołnierzami Wyklętymi, lekcje katyńskie w szkołach, wysyp publikacji prasowych i książkowych, pomniki, tablice. Wystarczy spojrzeć na ofertę Domu Kultury czy na stronę internetową Urzędu Miasta, żeby natknąć się na zapowiedzi czy relacje z tego typu imprez. Jakby dopiero teraz można było te tematy publicznie poruszać, jakby przez ostatnie ćwierć wieku tłumiono je wielkim, medialnym kneblem na każdym poziomie: od szkolnej gazetki po publiczne radio i telewizję. Jakby jeszcze do wczoraj skutecznie działały „wiadome siły” i dziś dopiero można było publicznie powiedzieć: „Pamiętamy!”. Czytaj dalej „Ze skrajności w skrajność”
Najnowsze komentarze