Facebook atakuje mnie co rano odkrywczą wiadomością, że mam wspomnienia. Wiadomo, że mam… Dopóki nie dopadnie mnie demencja, to pewnie trochę ich zachowam, choć przyznaję – szczegóły się zacierają. Czy warto je ratować? Dla siebie – pewnie tak, ale żeby zaraz „dla potomnych”? Czytaj dalej „Screwdriver”
Było ciężko, wiadomo… Telefonem się nie dało, aparaty były duże, na odbitkę trzeba było trochę poczekać, ale lustra już były – i kusiły. A teraz jest beka!
Wentyl podniebny – pismo cudaków
W czasach kiedy internet był egzotyczną ciekawostką i luksusem funkcjonowały analogowe formy dzielenia się z ludzkością swoimi mniej lub bardziej poukładanymi myślami… Przekopuję się przez szuflady w poszukiwaniu Dość Ważnego Dokumentu i właśnie natrafiłem na zerowy numer Wentyla podniebnego – nie pamiętam już, kto popełnił tę publikację, ale podejrzewam Wiesia zwanego „Słoneczkiem”, postać wielce barwną i rozmowną. Ale może się mylę? W 1994 roku byłem zaaferowany nieco innymi sprawami…
1996?!
Zdarza mi się wyszperać i kupić jakąś związaną z Wołominem historyczną ciekawostkę na Allegro albo odnaleźć w cyfrowych archiwach interesujący artykulik o mieście, ale żeby we własnej szufladzie…? Czytaj dalej „1996?!”
Najnowsze komentarze