Nie fotografuję kwiatów, nie moje klimaty, ale na chwilę zagapiłem się w robocie na bukiety rozświetlone kilkoma plamami wiosennego słońca. Początkowo nie mogłem zrozumieć, co mnie tak zafascynowało w tym dość tandetnym obrazku, ale po chwili zrozumiałem: wspomnienie.
Z nudów gapiłem się na imieninowe pocztówki z takimi mniej więcej kwiatkami. Godzinami, dziesiątkami godzin – tak w sumie, jeśli zsumuje się cały ten czas, który spędziłem w kolejce pod kioskiem „Ruchu” w oczekiwaniu na sobotnią dostawę „Dziennika Ludowego”. Tak, był taki ambitny tytuł, ale nigdy nie przeczytałem w nim nawet fragmentu artykułu – ważny był tylko plakat z aktualnym idolem na rozkładówce. Jakiś Michael Jackson, Limahl czy inna Sabrina, czyli musiały być jakieś lata osiemdziesiąte… Marna jakość druku, marny papier, dziwne kolory – i na plakatach, i na imieninowych pocztówkach. Ale w beret się wryło…
Swoją drogą „pocztówka” to śmieszne słowo. Pani z okienka na poczcie powinna się nazywać „pocztówka”.

Dodaj komentarz logując się przez FB lub Twetter