Nie moge się napatrzeć na moje nowe plansze heksagonalne i chyba dlatego wyszukuję nowe gry z ich użyciem już nieco na siłę. Rukuni Andreasa Kuhnekatha z 2018 roku nie jest oczywiście grą złą, ma tylko jedną, malutką wadę – na koniec trzeba policzyć punkty, żeby ogłosić zwycięzcę.
Plansza, jak widać na obrazku, 5x5x5. Do tego sześć pionów neutralnych (u mnie to stożki wydłubane z jakiegoś łożyska) i po garści pionów dla obydwu graczy (u mnie to kółka i krzyżyki). Na początku gry w rogach planszy stoją piony neutralne, pozostałe są w pulach graczy.
W przypadającej na niego kolejce ruchu gracz musi najpierw przesunąć pion neutralny w linii prostej o dowolną ilość wolnych pól w dowolnym kierunku, a następnie na wolnym polu bezpośrednio sąsiadującym z przesuniętym właśnie pionem neutralnym umieścić swój własny pion. Gracze wykonują ruchy na zmianę do czasu, kiedy jest to możliwe – wówczas gra się kończy i pozostaje jedynie policzyć punkty według dość prostego wzoru: ilość pionów w grupie (sąsiadujących ze sobą bezpośrednio) x ilość pionów neutralnych, z którymi ta grupa sąsiaduje.
Każdy z graczy oblicza swój wynik licząc jedynie te grupy, które sąsiadują z pionami neutralnymi. Największa nawet grupa bez takiego sąsiedztwa nie przynosi żadnej korzyści punktowej – wynik mnożenia przez zero to zawsze zero…
Wygrywa oczywiście ten z graczy, którego suma punktów będzie większa.
Dodaj komentarz logując się przez FB lub Twetter