Ciekawa kumulacja: w czwartek otwieraliśmy oficjalnie Gaj Pamięci Wołomińskich Żydów, dziś w fabryczce Libelid / pieśni miłosne jidysz. Przydały się wydruki zdjęć z Księgi Pamięci Żydów Wołomina, nie trzeba ich było wcale zwijać…
Sam koncert to dla mnie ciekawe doświadczenie muzyczne – zupełny brak perkusji, bardzo oszczędny bas, harfa i wiolonczela, trochę elektronicznych brzmień, cztery głosy brzmiące czasem bardzo intrygująco. Spodziewałem się wprawdzie nieco więcej energii i pozytywnych wibracji w kontekście sercowych tematów, ale… widać to była trudna miłość. Bywa.
Fotograficznie jestem rozczarowany: urobek mizerny, a kadry wymęczone, bo nie miałem znikąd ładnej „linii strzału” – wszędzie statywy, mikrofony, pulpity.
Dodaj komentarz logując się przez FB lub Twetter