Wiosną było dramatycznie: woda przelewała się z kobyłkowskiej strony ulicy Zielonej na wołomińską, na Lipowej trzeba było sypać wały, bo zalewało drogę, rwący potok odprowadzał nadmiar wody z rezerwatu Grabicz na łąki Nowego Ossowa. Na zalanych obszarach lasu masowo umierały drzewa. Woda pojawiła się tam, gdzie jej od lat nie było. Przyczyna? Pewnie kilka – w tym zapewne zasypywanie naturalnych zbiorników retencyjnych: bagienek i mokradeł, choćby takiego jak na rogu Wołomińskiej i Legionów.
Trawniki żółkną, więc wybraliśmy się na leśne zwiady. Szału nie ma – straszą suche drzewa, którym zdążyły przegnić korzenie. Komary tną bez litości. Śmierdzi zgnilizną. Mieszkanie w takiej okolicy to nic przyjemnego. Ale w okolicach rezerwatu jest dużo lepiej – nieprzejezdne od miesięcy leśne drogi zarosły trawą, bo nie ma chętnych na quadowe i motocyklowe szaleństwa. Woda w samym Grabiczu na niespotykanie wysokim poziomie, podobnie na torfowisku w okolicach Przepiórczej. Zwierzaki się cieszą!

Dodaj komentarz logując się przez FB lub Twetter