Wpadłem dziś późnym popołudniem do świetlicy „Szansy„, bo rano jakiś post na facebooku i dyskusja pod nim mocno mnie zaniepokoiły. Miałem fart – zastałem Basię, choć działali dziś tylko do czwartej. Na tym koniec pozytywnych informacji – wydawało się, że po wielkiej aferze sprzed ponad roku nie ma już śladu, ale jej konsekwencje dają się dotkliwie odczuwać aż do dziś.
Wprawdzie lokal po remoncie wygląda znakomicie, ale strona finansowa działalności naprawdę mocno kuleje… Lokal można ogrzewać wyłącznie elektrycznie, więc zimowe rachunki za prąd są koszmarne. Szansowa społeczność też chyba nie całkiem wylizała się z ran po wspomnianym kryzysie.
Wtedy Basia walczyła jak lwica, a teraz… Mam nadzieję, że się mylę, ale wydawało mi się przez chwilę, że widziałem w jej oczach rezygnację. Oby nie!
Jak mówi stare przysłowie cyników – każdy dobry uczynek będzie prędzej czy później ukarany. Jeśli to prawda, to ją czeka wieczne potępienie…