Tak to już chyba jest z każdym hobby, nie tylko z fotografią: choćby z założenia było najtańsze, jak choćby żonglerka czy kaligrafia, to co jakiś czas trzeba sobie podnieść poprzeczkę, zmienić warunki czy urozmaicić zajęcie, żeby ogień pod kociołkiem nie wygasł. No więc kupiłem sobie LEDową lampę pierścieniową. Taką tanią, na próbę.
Zupełnie nad nią nie panuję… Teoretycznie pracuje w TTL, ale ze starymi szkłami mogę ustawić tylko tryb manualny, więc wszystko odbywa się na zasadzie prób i błędów. Robactwo dopalałem światłem stałym, pionki z Carcassonne – z ręki, lampą zdjętą z aparatu. Póki co jestem raczej zniechęcony…

Jak dla mnie wyszły bardzo ciekawie, najlepsze zdjęcia to te z zapałkami, ołówkiem i pionkami z Carcassonne 👍
PolubieniePolubienie