Szachy są przekombinowane jak formularz podatkowy, zawsze to będę powtarzał. Szachiści się oczywiście snobują, że to „królewska gra”, ale co mają mówić? Jakoś się trzeba bronić… Martin Gardner był chyba podobnego zdania, bo już w 1962 roku na łamach Scientific American zaproponował mini-szachy na najmniejszej chyba planszy – 5×5. Chciał chłopina uprościć rozgrywkę, ale chyba ździebko przesadził.Tworząc grę założył sobie:
- zachowanie schematu ustawienia bierek,
- każdy rodzaj bierki w zestawie,
- możliwość wykonywania ruchów każdą bierką
Nieznacznemu uszczupleniu uległ repertuar posunięć: w tym wariancie gry piona nie można posunąć w pierwszym ruchu o dwa pola do przodu, znika więc możliwość bicia w przelocie. Gra od pierwszych ruchów wymaga decyzji o poświęceniach figur i wymusza grę ofensywną, a partia trwa krótko – można ją rozegrać, według sugestii autora, „podczas przerwy na kawę”…
To oczywiście nie jest poważna gra, ale doskonały pomysł na bezbolesne wprowadzenie w zawisłości dorosłych szachów małych dzieci i innych takich… humanistów.

Ciekawe. Przy najbliższej możliwej opcji wypróbuję takie szachy w wersji mini. :-)
PolubieniePolubienie