By Alison Rosa, Karin Slaughter [CC BY-SA 3.0 de], from Wikimedia Commons
Po Tryptyku poszło już gładko, serią: Pęknięcie, Geneza i Piętno weszły bez popitki. Troszkę mi to przypomina zachłyśnięcie Lee Childem i jego serią z Jackiem Reacherem, ale nie mam nic przeciwko temu – słuchanie całkiem przyjemnego głosu Filipa Kosiora przetykam sobie nieco bardziej tradycyjnymi lekturami, więc choroba jest pod kontrolą.
Większość recenzentów zwraca uwagę na brutalność i dosadność tekstów Slaughter, ale dla mnie nie to jest dla niej charakterystyczne. Podoba mi się… hmmmm… kobiece budowanie napięcia przez emocje drugoplanowych bohaterów. Gdyby zastąpić wątek kryminalny jakimkolwiek innym, to te historie nadal by się broniły jako obyczajówki! Mam wrażenie, że to kryminały zbudowane wokół relacji w grupie ludzi, a nie – jak to często bywa w kryminałach – krwawe historie wypchane dialogami niemal na siłę, żeby zrobić objętość i usprawiedliwić cenę książki.
Póki co – skrzętnie ukrywana przez Willa Trenta dysleksja i trudna przeszłość w domu dziecka nie pomagają mu ani w pracy, ani w życiu prywatnym. Nie wiem, jak długo jeszcze będzie to intrygujące, ale na razie sprawdza się nieźle i mam nadzieję, że z postaci charakterystycznej w kilku kolejnych tomach nie powstanie przerysowana karykatura…
Robię sobie przerwę na Mamusiu, przecież byłam grzeczna Rafała Cuprjaka. Ponoć to ambitna literatura…
Dodaj komentarz logując się przez FB lub Twetter