Muszę zacząć sobie robić notatki, ale nie z lektur – z zakupów… Nie mam pojęcia, dlaczego sięgnąłem po ten tytuł – nie znałem innych książek Jakuba Małeckiego, okładka delikatnie sugerowała, że może być „romansowo”, jakieś „ochy” i „achy” pisały głównie kobiety. Ale nie ma czego żałować – mimo, że to to nie była długa lektura, to warta swojej ceny.
Zwyczajne życia przeciętnych ludzi oglądane z dystansu okazuje się być całkiem interesujące… Współczesna, miejska historia, opowiedziana wielowymiarowo: z różnych punktów widzenia, z retrospekcjami, delikatnie i bez udziwnień. Emocjonalnie, ale bez żenującej egzaltacji – wbrew pozorom nie jest chyba łatwo pisać w ten sposób o uczuciach. Może kluczem jest niedopowiedzenie? A może książkowa codzienność bez lukru i retuszowania zmarszczek? Nie mam pojęcia, ale czyta się to nieźle. Intrygującym zabiegiem są wątki poboczne, ale na dłuższą metę istotne – Japonia i haiku, fortepian, Klemens i latanie. Delikatnie łączą, zszywają losy bohaterów w całkiem gustowny patchwork.
Warto przyjrzeć się codzienności. I chyba warto też sięgnąć po inne książki Małeckiego…
Dodaj komentarz logując się przez FB lub Twetter