Nie jestem pewien, ale to chyba w filmowym klasyku „Powiększenie” z lat 60. w reżyserii Antonioniego jest ciekawa scena, która często przypomina mi się przy okazji wizyt w centrach handlowych: bohater w czasie jakiegoś nocnego wojażu trafia na koncert rockowy, podczas którego charyzmatyczny gitarzysta rozbija na scenie gitarę elektryczną i rzuca jej szczątki publiczności. Wśród spokojnej dotychczas publiczności pod sceną rozpoczyna się zażarta walka o ten… hmmmm… artefakt. Czytaj dalej „Portfel za ostatnie pieniądze”
Przeklęta środa!
Przestaję lubić środy – deadline w gazecie, trzeba felieton napisać, wszyscy dookoła juz wkręceni w pracę, ale jeszcze nie zmęczeni, więc zewsząd jakieś poprawki na stronach internetowych i projektach plakatów. Oczywiście wszystko na wczoraj! Dopinam wystawę Jerzego Procajło, odbieram jakieś paczki (wiem jakie, ale to tajemnica), szukam w sklepach bambusowych prętów i piłki włosowej. Na szczęście są też jakieś jasne punkty: znakomite wieści z frontu edukacyjnego i coraz realniejsza perspektywa wyjazdu na finały Mistrzostw Polski juniorek do Żyrardowa. Czytaj dalej „Przeklęta środa!”
Dzień jakoś nie obfitował w szczęśliwe wydarzenia, dostałem raczej kilka sygnałów, że należy ścisnąć pośladki i zachować czujność trzeciego stopnia. Coś się szykuje… (więcej…)
Przynajmniej dziewczyny wygrały
Jest ciężko
Środa to znów zdecydowanie najgorszy dzień tygodnia… Po kilkutygodniowej przerwie znów trzeba oddać teksty do Życia – tym razem dość gładko, bo juniorki starsze zaszalały w turnieju półfinałowym II grupy, Bisquit wraca na rynek muzyczny, o czym z pasją i wyczerpująco opowiedział mi Tomek Krawczyk i tylko z felietonem jakoś mi nie szło… dopóki nie zacząłem. Potem szybko go wysłałem do redakcji – zanim zdążyło do mnie dotrzeć co napisałem :) Czytaj dalej „Jest ciężko”
Spełnienia marzeń…
Dziś w dobrym tonie jest wspominać z pogardą czasy, kiedy obywateli przymuszano do uczestniczenia w obchodach różnych świąt państwowych – zwłaszcza w pierwszomajowych pochodach. Oczywiście żaden z „pogardliwych wspominaczy” na takim pochodzie nie był – w czasach szkolnych uciekał na wagary a późniejsze pochody zakładowe bohatersko olewał i jechał na ryby, bo zaczynał się akurat sezon na szczupaka. Dziwna sprawa, bo na zdjęciach z tych czasów zawsze są tłumy…
Ursus pokonany!
Ten mecz nie zapowiadał się dobrze – przegrywaliśmy 0:1, kończył się regulaminowy czas gry… Szczerze mówiąc – myślami byłem już w domu. Wyrównująca bramka w 89. minucie, potem piękny technicznie strzał w wykonaniu Ndakizy w doliczonym czasie – i wygraliśmy!
Można? Można. Czytaj dalej „Ursus pokonany!”
Rusza sezon sportowy
Czuję, że wszystko pomalutku wraca do normy: piłkarze rozpoczęli rozgrywki w III lidze, koszykarki zaczynają treningi, sezon kulturalny startuje już za kilka dni. Zaczynam wchodzić na obroty! Czytaj dalej „Rusza sezon sportowy”
Zupełnie przypadkiem…
Podczas przerwy herbacianej w ciężkiej pracy wpadły nam w oko przewody wentylacyjne w socjalu MDK. Zgodnie stwierdziliśmy, że fajnie byłoby tam zajrzeć – pewnie nikt nie robił tego od lat 70., kiedy to zbudowano Wołomiński MDK.
– Może jakiś taki zdalnie sterowany łazik z kamerką by się przydał? Podpuścimy Jaśka – on na pewno coś zmontuje! – zatarliśmy łapki z Tomkiem. Na to Jaśko ze stoickim spokojem: – Właściwie to już to zrobiłem… Kiedyś coś mi wpadło pod kanapę i nie chciało mi się jej podnosić…
Nie kłamał.
Jest praca!
Dziś są na to zapewne jakieś groźne paragrafy, ale w latach osiemdziesiątcych zdarzało się, że w podstawówce zaganiano nas do roboty w ramach wuefu czy innych Zajęć Praktyczno-Technicznych. Jako psotne szczeniaki broiliśmy wtedy czasem na potęgę – pewnej zimy przymuszeni do posypywania piaskiem oblodzonego chodnika przed szkołą wypisaliśmy na nim wielkimi literami hasło: „Robota to głupota”. Przechodnie niczego nie zauważyli, ale z wyżyn drugiego piętra szkoły przyuważyła nas polonistka… W ramach kary (?) musieliśmy wysmarować rozprawkę, w której mieliśmy dowieść słuszności tego hasła – dziękuję, pani Elżbieto, za tę lekcję wyrozumiałości i poczucia humoru! Broniłem się w moim tekście jak lew i sto tygrysów tłumacząc, że „robota” to żmudna i ciężka praca nie dająca satysfakcji. Do dziś w to wierzę i „roboty” unikam. Czytaj dalej „Jest praca!”
Sojusz Ciężkich Frajerów
Podobno jeśli gdzieś na świecie spotka się trzech przypadkowych Amerykanów, to zaraz znajdują płaszczyznę porozumienia, zakładają stowarzyszenie, wybierają prezesa, skarbnika i sekretarza i zaczynają działać. Nieistotne jest, czy połączyła ich pasja zbierania znaczków, pomysł na budowę placu zabaw dla dzieci czy misja zmieniania świata (oby na lepsze!) – wspierają się, bo wiedzą, że razem mogą więcej, bo są silniejsi. Jeśli zaś gdzieś na świecie spotka się trzech Polaków, to zaraz pokłócą się o politykę, piłkę nożną albo inny, równie ważki temat na który nie mają wpływu, po czym rozejdą się wzburzeni do swoich domów i będą gadać do telewizorów. Czytaj dalej „Sojusz Ciężkich Frajerów”
Okiem Mariana – spojrzenie czterdzieste
– No to się zaczęło, panie Mareczku! A tak właściwie to się skończyło… Sam nie wiem – cieszyć się czy płakać? Moja Hela w dwudziesty pierwszy wiek się przeniosła, internetu na własne oczy doświadczając – i to początek końca był. Jak przyszła z rumieńcami do domu i zaczęła o tych komputerowych cudach opowiadać, to pomyślałem, że po prostu obejrzała zaległy odcinek swojego serialu ukochanego, co to go ostatnio przegapiła, jak ze starą Kacperczakową narzekały na schodach na swój garbaty los. Ale jest gorzej. Znacznie gorzej… Czytaj dalej „Okiem Mariana – spojrzenie czterdzieste”
Miała być niedziela…
Bo ja to mam w czwartki niedzielę. Tak wypadło. Gazeta skończona – meczów jeszcze nie ma. Póki co nie ma, bo niedługo siatkarze ruszają do boju i wieczory będą zajęte.
No więc miała być niedziela, ale się wykluła jakaś aktualizacja, jakieś wklepywanie danych na strony, potem „na chwilkę” do OSiRu, jakieś przygotowanie do szkolenia wyskoczyło z za rogu, potem telefon przypomniał, że o 18.00 wywiadówka. I po niedzieli…
Dobrze, że jutro piątek!
Najnowsze komentarze