Czekałem na te zdjęcia kilkanaście lat. Jedenaście? Dwanaście? Dziś nie pamiętam, ale to dość łatwo sprawdzić… Ich autor zaszczycił mnie obecnością na wernisażu moich zdjęć, który odbywał się w kobyłkowskim MOK-u (jeszcze na ulicy księdza Marmo) i szybko okazało się, że obydwaj fotografujemy Wołomin – on pewnie jakieś ćwierć wieku dłużej. Obiecał mi pożyczyć do zeskanowania swoje zdjęcia z lat siedemdziesiątych, mieliśmy się zdzwonić za parę dni. Zrobiło się z tego kilka tygodni po których dotarła do mnie informacja, że Jerzy Procajło zmarł.
Odpuściłem – to naturalne. Długo uważałem, że jeszcze nie pora na nękanie rodziny, że poczekam. Potem, co tu dużo mówić – zapomniałem.
Leży przede mną wielka, wypchana zdjęciami koperta. Po czterdziestu latach kilkadziesiąt dużych, czarno-białych zdjęć wciąż pachnie chemią ciemniową. Uliczne scenki, architektura, wychudzone psiska, w tle kościół czy huta. Sklepiki, domy i podwórka, których już nie ma. Cudne zdjęcia z huckich kominów pokazujące miasto z zupełnie nieznanej mi perspektywy. Dobre, przemyślane kadry. Ponoć to tylko część, może będą następne. Nawet jeśli nie, to i tak już wiem – mogłem się od niego tak wiele nauczyć…
Większość zdjęć trafi zapewne wkrótce na Dawny Wołomin, kilka – takie specjalne – wrzucę chyba tutaj. Jeszcze to przemyślę.

Pierwsze zdjęcia już na Dawnym Wołominie: http://dawny.pl/galeria/miasto/lata-siedemdziesite.html
PolubieniePolubienie