Lepszego prezentu na Dzień Kobiet nie mogłem sobie sprawić: uhonorowałem płeć piękną zakupem tytułu, w którym zarówno pierwsze, jak i drugie skrzypce gra kobieta. O żadnej z nich nie da się powiedzieć „słaba płeć”… Samodzielny dodatek do Uncharted 4: Kres złodzieja prócz wszystkich odziedziczonych po poprzedniki ma tę dodatkową zaletę, że nie muszę oglądać zadka Nathana Drake’a przeciskającego się przez ciasne przejścia w starych ruinach. Trochę skradania, sporo strzelania i zagadek, świetne dialogi i spolszczenie, niezłe poczucie humoru, spory kawałek otwartego świata (nareszcie!), jakaś poboczna misja… Nie żałuję ani grosza! Czytaj dalej „Uncharted: Zaginione Dziedzictwo”
Mirror’s Edge Catalyst
Szału nie ma… Kilka atrakcyjnych kobitek, niby-otwarty świat i parkourowe tricki to za malo, żeby upichcić wciągającą grę. Sterylne i puste miasto nie zachęca do eksploracji, kombinowania niewiele, zręcznościowość wyzwań bardziej irytuje niż wciąga. Pobiegałem, poskakałem, zapomnę za tydzień. Nędza. Czytaj dalej „Mirror’s Edge Catalyst”
Horizon Zero Dawn: The Frozen Wilds
W dodatek The Frozen Wilds wszedłem z rozpędu, bez żadnych przerw po podstawce i nie spodziewałem się jakiegoś szczególnego szoku, nowej jakości itd. Wiadomo – nowy obszar, broń, kilka nowych lub zmodyfikowanych maszyn, kilka dodatkowych pozycji na drzewku rozwoju postaci. Norma. Pewnie byłbym w stanie wykrzesać z siebie więcej entuzjazmu, gdybym grał podczas skwarnego lata, ale śnieg za oknem nie nastrajał mnie szczególnie dobrze do marznięcia również w grze… Czytaj dalej „Horizon Zero Dawn: The Frozen Wilds”
No Man’s Sky
Właściwie ta gra wcale nie powinna mi się podobać: po pierwsze – jest „kosmiczna”, a ja mam alergię na samo hasło space opera, po drugie – niezbyt piękna graficznie, po trzecie – przytłacza samotnością w gigantycznym sandboxowym świecie… Osiemnaście trylionów planet w galaktyce! Nie odwiedzę nawet promila z nich! Czytaj dalej „No Man’s Sky”
Plan był inny…
…trasa opracowana z grubsza, bez szczegółów, ale gdzie dwóch Polaków, tam trzy zdania – a co dopiero mówić o trojgu! Wylądowaliśmy na piaszczystych, leśnych dróżkach gdzieś w okolicach Ręczaj Polskich i udawaliśmy, że tak miało być. Czytaj dalej „Plan był inny…”
W ramach relaksu… Pierwsze podejście do origami: papier 15×15 cm, kilka przekleństw, kilkanaście minut dłubania. Spaprałem ogon, bo papier nieco za gruby. Podoba mi się!

Najnowsze komentarze