Nie wyszło tak źle – zgłosiło się siedem czy osiem kapel, sześć z nich chce zagrać ok. godziny materiału. Na wszystkich działa fakt, że ich występ będzie w miarę profesjonalnie zarejestrowany, więc zyskają materiał live do promocji. Martwi mnie tylko, że sala widowiskowa wciąż jest „w proszku” – sceny nie ma, kraty jeszcze nie rozebrane, kotary nie zawieszone… Zdążymy?
Gracze się nie popisali – przyszło dwóch, resztę odciągnęły inne zajęcia. Pograli w domino i abalone, które wciągnęło ich na tyle, że kończyli gdy dookoła już kręcili się uczestnicy zajęć jogi.
Trening koszmarny – miałem nadzieję, że przełamię zakwasy, ale po prostu dorobiłem się nowych. Troszkę rzutów z wejściem do technik kończących, parę akcji w parterze i spociłem się jak mysz. W domu wymoczyłem się we wrzątku, ale chyba niewiele pomogło…
Dodaj komentarz logując się przez FB lub Twetter