Zmarnowany wieczór? Może nie aż tak, ale… W pierwszej części panowie usiłowali nas zainteresować swoją nową płytą. O ile ich wcześniejsza twórczość kręciła się wokół ckliwych wspominków z młodości i mogła rozczulać, to z biegiem czasu panowie spoglądać przed siebie. Z perspektywy pięćdziesięciolatków widoki nie są zbyt porywające…
W drugiej części odbyło się karaoke. Dosłownie. Odegranie starego i znanego repertuaru to już chyba dla tej ekipy męka i chałtura. Sala śpiewała całe utwory i sama sobie biła brawo… Oczywiście wszystko zawodowo odegrane, żadnych uwag nie mam, aranżacje wzbogacone o harmonijkę i dodatkową gitarę, sprawny i czujny basista, ale – co tu dużo mówić – cieszyłem się, kiedy skończyli.

Dodaj komentarz logując się przez FB lub Twetter