Odbitek ze zdjęć zrobionych czymś na kształt fotoradaru nie da się zamówić przez internet… Nawet mnie to ucieszyło – nie byłem w ciemni od lat i trochę się stęskniłem za ślęczeniem przy czerwonej żarówie, więc nie trzeba mnie było długo namawiać.
Chemię oczywiście można kupić gotową, ale ta przyrządzona według receptury Stanisława Fitaka jest ponoć o niebo lepsza – i tańsza, co nie jest bez znaczenia. Krzyśkowa ciemnia jest tak malutka, że ledwo się w niej mieszczą wielkoformatowe negatywy. Żarcik taki. Wiem, suchar.
No i rozczarowanie – teraz w ciemniach świeci się na oliwkowo. Niby dobrze, bo czerwone światła zawsze słabo mi wychodzą na zdjęciach, ale dziwnie jakoś.