Facebook jednak się czasem do czegoś przydaje – oczywiście oprócz bezlitosnego mordowania czasu. Parę dni temu zauważyłem, że znajomy perkusista wyprzedaje się z różnych muzycznych skarbów, w tym koncertów na DVD. Odpuściłem sobie podwójne Led Zeppelin (drogo), Metallicę i U2 (w sumie nie muszę mieć), ale Rush… Oni obudzili wspomnienia.
Dwie czy trzy pierwsze płyty tej kapeli to były jedne z pierszych porządnie nagranych, legalnych (?) kaset, które stanęły na mojej półeczce. Legalność ze znakiem zapytania, bo ich nie przegrywałem od nikogo, ale chłopaki raczej nie zobaczyli tantiemów z tego tytułu…
Zrobili na mnie wtedy (dobrze ponad 20 lat temu) wielkie wrażenie, ale ich późniejsze dokonania już mnie tak nie zachwycały. Z czasem je oczywiście doceniłem, stąd dwa nowe tytuły na półeczce: R30 – 30th Anniversary World Tour i Rush in Rio. Dziś odsłuchałem tylko „po łebkach”, bo głos Geddy’ego Lee… hmmmmm… nie wszystkim się podoba, więc poszaleję sobie jutro z rana. Panowie we trzech robią od czterdziestu lat naprawdę niezły szum!
Przy okazji – poprzedni właściciel, który od wielu lat bezlitośnie łoił w bębny w różnych rockowych i metalowych kapelach złagodniał ostatnio i odnalazł się w zupełnie innych klimatach… Mam ochotę posłuchać ich na żywo, ale to ośmioosobowa kapela. Może być ciężko wkleić ich na jakieś granie w Wołku, więc chyba niedługo pojadę sobie do nich na próbę.
Dodaj komentarz logując się przez FB lub Twetter