Czas to fascynujący temat… Mam chyba na jego punkcie lekką obsesję – i nie mówię tu tylko o słabości do Powrotu do Przyszłości, ale o mojej ogólnej słabości do różnych staroci. Zwłaszcza takich osobistych drobiazgów, jak wieczne pióra czy właśnie zegarki. Mam ich trochę… za dużo. Więcej, niż butów. Nie są raczej nic warte – w większości to radzieckie wyroby, którym podobno pomimo konstrukcji na siedemnastu kamieniach brakuje jeszcze dwóch: na jednym kładziesz zegarek, a drugim mocno walisz z góry, ale wzornictwo tych wyrobów z lat 70 jakoś mi szczególnie pasuje.
Wartość może mieć kieszonkowa „cebula” – Dominator i… niebieska kwarcówka z liczbą „40” na gładkim cyferblacie. Dostałem ją na urodziny, kilka lat temu… Jej wartość sentymentalna jest większa niż wartość tytanu, z której jest zrobiona obudowa i bransoletka.
Dużo większa.