Znów o tym marzę. Zaczęło się, gdy zobaczyłem Powrót do Przyszłości jako nastolatek w wołomińskim kinie Kultura – byłem pod wielkim wrażeniem scenariusza, zdjęć, muzyki. Może dlatego, że był to jeden z pierwszych filmów, na który poszedłem sam? Miałem pewnie ze trzynaście, może czternaście lat… Do dziś ma mam wielką słabość do tej serii.
Potrzebuje wehikułu czasu na sobotę. W Galerii przy fabryczce o 18.00 jest świetny koncert jazzowy – gra The Peter Pan Trio z Piotrem Rodowiczem na kontrabasie. Słyszałem go raz, na wykładzie podczas Kobyłka Bass Days – i chcę jeszcze!
Również o 18.00 jakieś 200 metrów dalej, w Grejt Cafe, jest drugie spotkanie z Andrzejem Smolińskim, który z wielką werwą opowiada o historii stosunków polsko-węgierskich. Byłem poprzednio i chcę znowu!

Bez wehikułu nie dam rady. Sto metrów od Fabryczki, na hali OSiR jest mecz siatkówki między seniorami Huraganu a MOS-em Wola, na którym muszę (i chcę) być.
Obawiam się też, że jest większa trudność – nawet jeśli już skołuję sobie podrasowanego DeLoreana, to gdzie ja się w Wołominie rozpędzę do 88 mil na godzinę?!
A, jeszcze jedno… Nie mam prawa jazdy.