Nie wiem, nie znam się, zarobiony jestem… Poszedłem po prostu z ciekawości i nie jestem w stanie ocenić, czy to zdolne bestie, czy przeciętni amatorzy. Bawili się chyba dobrze, podobnie jak publika. Jestem przekonany, że wyłożenie kilku tysiów na zorganizownie w mieście choćby zalążka skateparku to dużo lepsza inwestycja, nić choćby osławiony dirt park.
Na warsztaty beatboxu i graffiti, koncert hiphopowy ani na Killing Silence do Kobyłki nie pójdę – idzie burza.