Tak wygląda dziś „Strefa 7” – obiekt sportowy, który kosztował nas kilkaset tysięcy złotych.
Trochę jak warta majątek gadająca, jedząca i chrapiąca lalka kupiona dwulatce… Szybko się znudziła. Czyżby nikt nie przewidział kosztów utrzymania i nadzoru takiego miejsca? A może właśnie ktoś policzył te koszty i uznał, że dla kilkunastu chłopaków i ewentualnie jednej większej imprezy w roku nie warto wykładać publicznych pieniędzy?
Nie mam pojęcia, ale klimat jest z Mad Maxa. Mam nadzieję, że park przy Muzeum (jeśli powstanie) nie skończy podobnie.
A miało być tak pięknie: