O Pentomino już tu kiedyś pisałem, ale wtedy chodziło o rozrywkę dla samotników, prostą (?) układankę. Okazuje się, że i para może się rozerwać przy życiu dwunastu płytek i odpowiednio dobranej wielkością szachownicy.
Raczej marne szanse, żeby dopasować odpowiedniej wielkości planszę – trzeba ją raczej specjalnie wykonać. Pole 64-polowej planszy powinno mieć wielkość jednego modułu… Musiałem zaprząc do roboty laser!
Komplet Pentomina to dwanaście elementów, każdy z nich utworzony jest przez pięć kwadratowych „modułów”. Razem to sześćdziesiąt modułów, a tradycyjna szachownica ma 64 pola, więc wszystkie elementy powinny się na niej swobodnie zmieścić – chyba, że ktoś nam w tym przeszkadza… No i gra gotowa!
Gra rozpoczyna się na pustej planszy. Gracz w przypadającej na niego kolejce ruchu pobiera kamień pentomina z otwartej, wspólnej puli i układa go na planszy w ten sposób, aby przykrył on pięć wolnych pól planszy, po czym ruch wykonuje jego przeciwnik. Wygrywa ten, kto umieści na planszy ostatni kamień.
Można też zacząć nieco inaczej – przed rozpoczęciem wykonywania ruchów na planszy gracze dzielą pomiędzy siebie pulę kamieni, dobierając po jednym na zmianę. To nieco ułatwia rozgrywkę – wiadomo, jakie kształty z pozostawionych na planszy wolnych pól są dla przeciwnika niekorzystne. Dla równowagi warto zagrać kolejną partię używając zestawu przeciwnika z poprzedniej rozgrywki.
Proste? To tylko pozory…
Dodaj komentarz logując się przez FB lub Twetter