Nie, ja znowu nie o wyborach samorządowych – to akurat jest prosta sprawa: idziesz, stawiasz krzyżyki, wracasz. Trzeba tylko pamiętać, że to nie są zakłady sportowe i nie chodzi o to, żeby obstawić dobry wynik ale o to, żeby zagłosować zgodnie ze swoimi przekonaniami. Tak zrobiłem i wydaje mi się, że nie będę miał powodów do picia szampana. Trudno – poszedłem na piwo.
Kolejny już raz przekonuję się o tym, że z muzyką jest trochę tak, jak z żarciem: mniej ważne co się je, ważniejsze w jakim towarzystwie. I nie w tym rzecz, że „rybni” bywalcy to słaba kompania – po prostu ambitne teksty i rozdrapywanie ran w akompaniamencie podzwaniania butelek i tłumionych śmiechów nie brzmią dobrze… Zostać czy wracać do domu? Oto jest pytanie!