Pewnie bym się tak nie wyrywał na ten spektakl gdybym wiedział, że jego scenariusz napisali młodziutcy aktorzy z Teatru przy Fabryczce. Na opłatkowym wieczorze w MDK było jeszcze sporo łakoci do pożarcia i mnóstwo tematów do obgadania… Nie wiedziałem, wyrwałem się – i nie żałuję.
Tematu można się było domyślić – stojące za tą grupką młodzieży Monika i Ania mają w dorobku kilka udanych spektakli walentynkowych stojących pod znakiem „wielkiej improwizacji”, o czym wiedzieli tylko zaangażowani w spektakl aktorzy. Spodziewałem się więc wigilijno-mikołajowych tematów z pozytywnym przekazem. Tradycja została podtrzymana: na chwilę przed zgaszeniem świateł dowiedziałem się, że jeszcze dosłownie pół godziny przed rozpoczęciem spektaklu do końca nie było wiadomo, kto w nim wystąpi.
Historia prosta, bez udziwnień: grupa gimnazjalistów za namową dwójki wolontariuszy postanawia zorganizować wigilijny wieczór dzieciakom z sierocińca. Aktorzy w swoim żywiole, bez tremy, dzięki częstym ćwiczeniom w scenicznej improwizacji przygotowani na wszystko – nawet na to, że wyciągając akcję poza deski sceny wejdą mi na głowę. Publiczność nieliczna, ale chyba zadowolona.
Nie żałuję słodkości pozostawionych na pastwę gości w MDK – miałem tego wieczoru lepszą ucztę. Wiem, że w przygotowaniu kolejna, ale to ponoć tajemnica…