Teatr niestety bezlitośnie obnaża wszelkie niedostatki: scenariusza, warsztatowe, techniczne, aktorskie, ale z drugiej strony teatr amatorski broni się autentycznością, zaangażowaniem i pasją. Chyba skutecznie, bo fabryczkowa publiczność nie szczędziła braw.
O tańcu się nie wypowiadam, bo sam mam dwie lewe nogi -zakładam, że było dobrze. Masa drobnych niedociągnięć oświetleniu, organizacji sceny, obsłudze dźwięku wskazywała jednoznacznie, że próby generalnej po prostu nie było i ekipa improwizowała – na szczęście z niezłym skutkiem. Na tyle dobrym, że przez myśl mi nawet nie przeszło, żeby się cichaczem urwać z imprezy, bo generalnie wszelkich musicali i operetek wręcz organicznie nie cierpię.
Scenariusz wydawał się być uszyty z kilku dość znanych filmów, ale… chyba nie on był tu najważniejszy, liczył się taniec. Mam nadzieję, że zobaczę to kiedyś na scenie MDK, w pełnym oświetleniu, z dopieszczonym dźwiękiem i nie mniejszym zaangażowaniem młodych tancerzy.
Marudzę pewnie głównie z tego prostego powodu, że zdjęcia zrobiłem fatalne. Szkoda, że nie załapałem się na żadną próbę…

Dodaj komentarz logując się przez FB lub Twetter