Jazz w deszczu

Zeszłoroczny Jazz w lesie był udaną, kameralną imprezą, ale tegoroczny pobił ją na głowę. Zestaw wykonawców wydawał się w pierwszej chwili dość przypadkowy, ale łączyło ich jedno – to nie była chałtura.

Ania Dąbrowska podeszła do sprawy poważnie – zespół ledwo mieścił się na scenie. Znakomitą robotę zrobił saksofonista i chórek, basista czarownie mruczał swoje partie, sama liderka zaskoczyła chyba wszystkich zamieniając się z koleżanką z chórku na role w coverze ABBY. Chyba świetnie się bawili na scenie, co od razu znalazło odzwierciedlenie wśród publiczności – w większości trzeźwej.

Ajagore grali w zeszłym roku jako zespół Grażyny Łobaszewskiej, ale już wtedy błysnęli swoim utworem. Dziś zachwycili własnymi interpretacjami polskiego folkloru i nie mogłem się nadziwić, jak trzech koleżków może zrobić taki kawał muzyki. Chyba będę musiał zgłębić temat… Może znajdę ich na spotify?

Bisquit też zaskoczył – głównie brakiem perkusisty, który w ostatniej chwili ucierpiał w jakiejś komunikacyjnej stłuczce. Wyszli we trójkę: Asia, Serek ze swoją gitarką oraz kontrabasista z funkcją wokalnego wsparcia i… też dali radę. Szkoda, że zostało już niewielu słuchaczy – lało równo od samego początku koncertu.

W parku Wodiczki stoi scena, która jest chyba większa od tej w Urlach. Może warto na niej co jakiś czas postawić jakiś zespół? Niekoniecznie ze szczytów list przebojów…

Dodaj komentarz logując się przez FB lub Twetter

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Stwórz witrynę internetową lub bloga na WordPress.com Autor motywu: Anders Noren.

Do góry ↑