Na Ursulę K. LeGuin natknąłem się na jakimś straganie z fantastyką z drugiej ręki jakieś ćwierć wieku temu. Były wakacje, jechaliśmy na Mazury, miałem czas i parę groszy… Kupiłem w hurcie kilka tytułów z cyklu Ziemiomorze nie zrażony beznadziejnymi okładkami i… męczyłem się tygodniami. Chyba byłem za młody na takie literackie wyzwania.
Opierałem się przed innymi tytułami tej autorki przez całe lata, choć do dziś nie potrafię sprecyzować powodów tej niechęci. Chyba było to ogólne poczucie przynudzania i poetyzowania, niezrozumiałej symboliki i – co tu dużo mówić – braku machania mieczem, krwi, flaków i półnagich dziewic. Młodość, durność…
Skusiłem się dopiero niedawno – znów w hurcie, znów tanio nabyłem Sześć światów Hain w wersji elektronicznej i… wsiąkłem. Powinienem robić przerwy, zmieniać tematykę, nabrać dystansu, ale po prostu nie mogę. Jestem zaskoczony, że tak bardzo może mnie wciągnąć fantastyka napisana pięćdziesiąt lat temu… Może to zasługa Danuty Górskiej i Lecha Jęczmyka, którzy przełożyli ten tekst? Nawet przez chwilę nie miałem wrażenia archaiczności fabuły czy narracji i dopiero świadomość wieku tego tekstu pozwalała mi odkrywać, że natchnęła niejednego autora. To żaden zarzut, raczej komplement – wydaje mi się, że Grzędowicz pisząc Pana Lodowego Ogrodu i powołując do życia Vuko Drakkainena miał w pamięci etnografa Gaverala Rocannona, badacza światów…
Mieszkańcy Fomalhaut Dwa, planety na peryferiach wszechświata przed przybyciem wysłanników Ligi posługiwali się tylko prostymi narzędziami, traktują przybysza z gwiazd jak boga, co raczej dziwić nie powinno. Nie wolno mu uczyć ich nowych technologii, raczej sam powinien się czegoś nauczyć od nich – choćby telepatii, którą miejscowi humanoidzi posługują się powszechnie. Spokojne badania zakłóca mu jednak niespodziewane odkrycie: na planecie pojawia się baza galaktycznych rebeliantów, wrogów Ligi. Rozpoczyna się iście tolkienowska podróż…
Jak odróżnić legendę od prawdy na światach niewyobrażalnie dalekich? Na bezimiennych planetach, zwanych przez swoich mieszkańców po prostu światami, planetach bez historii, gdzie przeszłość to sprawa mitu, gdzie powracający badacz stwierdza, że jego czyny sprzed kilku lat stały się gestem boga.
Wbrew pozorom jest to książka o ludziach: ich wyborach, decyzjach, motywacjach i słabościach. Galaktyczne konflikty, podświetlne prędkości, dosiadane przez bohaterów latające koty i „myślomowa” to tylko pretekst do ich pokazania.
Opuszczam pierwszy z sześciu światów Hain…
Grafika: Jason Behnke
A mnie jakoś nigdy nie porwało jej pisarstwo z innej niż Ziemiomorze serii. Do Ziemiomorza wracam co kilka lat. Nie jest to prosta lektura, ale jest w niej absolutny magnetyzm i wiele poziomów do interpretacji. Przy każdym czytaniu odkrywam kolejny. Pozdrawiam!
PolubieniePolubienie
Z pewnością skosztuję. Po tylu latach to będzie inna książka – bo ja jestem innym człowiekiem…
PolubieniePolubienie