Łomża kojarzyła mi się dotychczas jedynie z jakimś słabym skeczem, w którym wspomniano drużynę „Komża” Łomża oraz z kaśkowym natchnieniem, teraz na samo wspomnienie tego wiekowego miasta będa mnie bolały nogi. Tu jest wszedzie pod górkę! Doszliśmy jednak do wniosku, że te ciągłe wspinaczki mają zbawienny wpływ na smukłość łydek, bo mieszkanki Łomży w każdym wieku mają, jak to ujął Duńczyk w Vabank, „nogi jak Kasztanka Marszałka”.
Oczywiście musieliśmy sprawdzić, jak Łomża radzi sobie z pamięcią o żydowskiej społeczności, przedreptaliśmy starą część miasta wzdłuż i w szerz podziwiając odrestaurowane i wystylizowane kamienice, odnaleźliśmy też kilka pięknych murali i wpadliśmy na szybką szamę w centrum. Niespełna doba to niewiele czasu…
Przy okazji: Łomża dołącza do odwiecznej rywalizacji między Radzyminem a Wołominem o prymat w temacie wojny w 1920 roku: „Bez Cudu nad Narwią, nie byłoby Cudu nad Wisłą” – mawiał pomoć wspomniany przy okazji łydek Marszałek.
Szach i mat.
Dodaj komentarz logując się przez FB lub Twetter