Gdybym miał opisać ten tytuł jednym słowem, to byłoby to „rozczarowanie”. Nie dlatego, że to słaba fantastyka jest, ale dlatego, że jest kiepsko napisana. Rozczarowanie tym większe, że zmarnowany potencjał jest chyba spory… Nie zaczytuję się jakoś szczególnie w tym gatunku, więc może się mylę, ale kilka pomysłów wydaje się być oryginalnych i błyskotliwych. Nie myślę tu oczywiście o globalnym kataklizmie, wyludnionej Ziemi palonej promieniami słońca i małych, odizolowanych od świata państwach-miastach. Elektroniczne wszczepy i mutanci to też nic nowego, ale już pomysł na istnienie elektronicznych bytów, tytułowych „cyfraków”, które samoistnie powstały ze strzępów informatycznego kodu i pomału, ale nieubłaganie ewoluują wydaje się być nowatorski.
Moze tylko dlatego nie odpuściłem sobie tego tytułu, że niemal równolegle zmagałem się z Beyond: Two Souls, a Neth, bohater „Cyfraka” miał podobny problem, co Jodie: zamieszkał w nim taki właśnie cyfrowy byt, który wprawdzie wyposażał go w pewnego rodzaju „supermoce”, ale… nad którym nie miał kontroli. Wszelkie starania o uznanie czytelnika, w tym walki w klatce, partyzancka walka ze złym systemem, samochodowe warsztaty tuningowe, nielegalne wyścigi i piersiaste bohaterki trzeciego planu tracą przez narrację, która być może podpasuje młodszym czytelnikom – mnie raczej męczyła. Spodobały mi się właściwie tylko starania autora o zróżnicowanie bohaterów przez przyklejenie im różnych natręctw językowych czy charakterystycznych gestów. Cała reszta tej opowieści nie zaskakuje jakoś szczególnie – no dobra, poza ostatnim zdaniem: Koniec tomu pierwszego.
Mimo to życzę Krzysztofowi Haladynowi sukcesu wydawniczego, choć ja się do niego raczej nie przyczynię.
Dodaj komentarz logując się przez FB lub Twetter