Jakoś trudno mi znaleźć ostatnio coś „oglądalnego” na HBO – albo fatalne efekty specjalne, albo realia nierealne, ewentualnie aktorzy zdecydowanie przereklamowani. Hugh Grant wydawał się gwarantem przyzwoitego aktorstwa, ale o wyborze tego akurat miniserialu zadecydował prosty fakt – byłem ciekaw, jak komediowo-romantyczny lowelas odnajdzie się w roli homoseksualisty.
To dziwna historia i można by jej było łatwo zarzucić nierealność gdyby nie fakt, że… to prawda. W latach 60. lider brytyjskiej partii liberalnej naprawdę miał długotrwały, homoseksualny romans z Normanem Scottem i starając się to ukryć przed opinią publiczną pakował się w coraz poważniejsze tarapaty, które zakończyły się próbą zabójstwa i sprawą sądową. Nawet dziś, pięćdziesiąt lat później, byłby to nośny temat dla mediów, a co dopiero w czasie, gdy na Wyspach homoseksualizm był… przestępstwem – zalegalizowano go dopiero w 1967 roku. Niby jest to więc czarna komedia, bo bohaterowie pod presją podejmują zupenie nieracjonalne decyzje, ale naprawdę dobrze zagrana i dzięki temu dająca do myślenia.
Dojrzały Hugh Grant, wszechstronny Ben Whishaw, angielski humor, polityka, seks i spiski podane w formie estetycznego i klimatycznego obrazka… Kiedyś bym w to nie uwierzył, ale okazuje się, że „na faktach autentycznych” też można upichcić niezły film.
Dodaj komentarz logując się przez FB lub Twetter