Natura jednak ciągnie wilka do lasu, a wuwuela na Mazowsze. Poranna wycieczka rowerowa zaprowadziła nas za Bug w jałowym poszukiwaniu atrakcji turystycznych. Po dwudziestu kilometrach drałowania w upale przez pola bałem się, że zamiast wrócić do Drohiczyna promem, będziemy musieli zawrócić albo przeprawiać się pieszo, bo stan wody jest ponoć bezprecedensowo niski. Na szczęście udało się zwabić prom na naszą stronę rzeki i choć nie mógł dobić do brzegu, to jakoś dostaliśmy się na pokład. Szybki obiad i w drogę!
Po krótkim postoju w Grabarce i kurtuazyjnej wizycie u znajomych w Dubiczach Cerkiewnych wylądowaliśmy w Białowieży. Na ostatnich nogach przespacerowaliśmy się po okolicy i ustawiliśmy rowery na jutro rano. Będzie się działo!
Dodaj komentarz logując się przez FB lub Twetter