South Park jako serial jakoś mnie ominął… Miałem świadomość jego istnienia, rozpoznawałem bohaterów, ale chyba w okresie jego szczytowej popularności w Polsce miałem jakieś ważniejsze sprawy na głowie. A może nie miałem po prostu jak i gdzie go oglądać? Nieważne – grunt, że czasem czuję się jak koleżka z zupełnie innej bajki, kiedy parę lat młodsi koledzy przerzucają się cytatami czy aluzyjkami, których po prostu nie ogarniam. Próbowałem to nawet ostatnio oglądać, ale jakoś mnie drażnią głosy, muzyczka i grube żarty. W filmie. W grze, jak się okazało, dużo mniej.
To trochę przygodówka, czasem zręcznościówka, troszkę klasyczne RPG… W innych grach wcielałem się już w Czarodzieja, Wojownika czy Złodzieja, ale Żydem miałem okazję grać po raz pierwszy! Mimo turowego systemu walki zdarzają się minigry, w których trzeba się wykazać refleksem, ale najczęściej wystarcza spostrzegawczość, śledzenie fabuły i kojarzenie faktów. Humor naprawdę gruby, zarówno w temacie, jak i w formie, język dosadny, krótko mówiąc – prostactwo, ale czego wymagać od dzieciaków, którymi nie interesują się rodzice? Tu po prostu roi się od podtekstów erotycznych, politycznych, kulturowych, rasowych, obyczajowych – wszystkich możliwych! Widać je i na pierwszy rzut oka, i po wnikliwym przyjrzeniu się szczegółom. W biednej, podwórkowej wersji LARP-a, w którą bawią się mali bohaterowie, do stworzenia broni i zbroi wykorzystują właściwie wszystko, co znajdą, przypisując temu wielkie moce… Szydera na każdym kroku! Samo przebieranie głównego bohatera to świetna zabawa.
Troszkę to niepokojące, ale… podobało mi się!