Król Artur: Legenda miecza

Widowiskowe efekty specjalne i grafika komputerowa. Mocna obsada: lakoniczny Charlie Hunnam, intrygująca Astrid Bergès-Frisbey, niepokojący Jude Law, irytujący Aidan Gillen. Teledyskowy, szybki montaż. Nezła muzyka, ale… no właśnie: pierwsze „ale” – jakoś nie do końca dopasowana do klimatu fantasy, podobnie jak podyktowana chyba tylko polityczną poprawnością obecność na ekranie mocno ciemnoskórych aktorów i… Azjatów. Albo to bajka – i wtedy OK, nie dyskutuję, albo mówimy o legendarnej przeszłości wielokrotnie wspominanej z ekranu Anglii – i wtedy się nie wygłupiajmy. Nic nie zostało w tej historii z arturiańskiej legendy, zabrakło konsekwencji i wyczucia klimatu, nie było nawet czasu na zbudowanie postaci, bo widowiskowe sceny walki nieco się przeciągnęły. Guy Ritchie po prostu przebrał paru komiksowych superbohaterów w ciuszki z innej epoki i stosując oklepane montażowe sztuczki próbował kupić widza kina fantasy. Sherlockiem Holmesem mimo podobnych zabiegów byłem zachwycony, Królem Arturem jestem boleśnie rozczarowany.

Dodaj komentarz logując się przez FB lub Twetter

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Create a website or blog at WordPress.com Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: