Rick Bragg zrobił kawał roboty… Czy dobrej? Dla Jerry’ego z pewnością, ale czy dla historii muzyki? Dla literatury? Tu bym polemizował… Czytaj dalej „Jerry’ego Lee Lewisa opowieść o własnym życiu”
Lżejszy od fotografii
Cztery lata temu intensywnie nadrabiałem muzyczne zaległości i napychałem sobie uszy Republiką, której jako nastolatek docenić nie potrafiłem. Przyszedł czas, żeby dowiedziec się nieco więcej o Grzegorzu Ciechowskim dzięki wspomnieniom jego rodziny, przyjaciół i znajomych zebranych w opasłym tomiszczu przez Piotra Stelmacha. Czytaj dalej „Lżejszy od fotografii”
Vivian
Second half of June, 1953
Co jakiś czas ciągnie mnie do biografii i wywiadów-rzek, chociaż rzadko jestem z takich laktur zadowolony. To, co sprawdza się nieźle w wypadku polityków czy sportowców raczej nie wypala w odniesieniu do ludzi związanych ze sztuką – autorzy tekstów, muzycy czy pisarze zazwyczaj bronią się samą swoją twórczością i szczegóły ich prywatnego życia w żaden sposób nie podnoszą wartości ich dzieł. Vivian Maier byłą kobietą niezwykle utalentowaną i tajemniczą, ale lektura powieści Christiny Hesselholdt nie zmieniła mojego odbioru zdjęć tej wyjątkowej autorki. Czytaj dalej „Vivian”
Baronowa jazzu
Czy imię ma rzeczywiście wpływ na nasze losy? Pannonica Rothschild pewnie by ochoczo przytaknęła, bo podobnie jak Eublemma pannonica, pewien gatunek ćmy, była stworzeniem wyjątkowym – i nocnym. Czytaj dalej „Baronowa jazzu”
Życie
Nieufnie podchodzę do autobiografii – mało kto chyba jest wstanie oprzeć się pokusie przedstawiania siebie samego w jak najlepszym świetle, mętnego tłumaczenia się z popełnionych w życiu głupot, wtykania szpilek rywalom. Keithowi Richardsowi się udało. Czytaj dalej „Życie”
To jakieś gówno!
Tytuł tego wpisu to chyba ulubiona odzywka Steve’a Jobsa, niemal standardowa w kontakcie z nowym pomysłem, ideą, projektem. Cudzym, bo on oczywiście miał same wizjonerskie przemyślenia. Jeśli nawet przypadkiem ktoś z jego współpracowników miał dobry pomysł, to nie cieszył się nim zbyt długo – po kilku godzinach lub dniach od podzielenia się nim z szefem, na jakimś zebraniu czy naradzie w Apple okazywało się, że… to pomysł Jobsa. Pewnie długo bym nie popracował z takim szefem, ale przecież nie to było w nim najgorsze… Czytaj dalej „To jakieś gówno!”
Inaczej
Imponują mi bohaterowie codzienności, którzy od rana do wieczora starają się ogarniać swój mały świat i stają na głowie, żeby wychodziło to jak najlepiej. Nie odpuszczają sobie. Zawsze, gdy spotykam takich ludzi, robią na mnie wielkie wrażenie. Uporem, konsekwencją, determinacją.
Respect
Biografie muzyków i historie zespołów to czytelnicza loteria – chyba, że na okładce wydawca nasmarował nieopatrznie zdanie typu „jedyna autoryzowana biografia!”. Wtedy wiadomo od razu – nie kupować. Wszystko będzie wygładzone, wycacane, pełne „od razu wiedziałem, że odniosę sukces”, „nigdy się nie zaciągałem”, „od tamtej pory jestem jej wierny” i innych takich miłych kłamstewek. Respect Davida Ritza nie uzyskało autoryzacji Arethy Franklin, więc czyta się znakomicie. Czytaj dalej „Respect”
Maklak. Oczami córki.
Rozczarowanie roku to może to nie jest, ale kwartału – na pewno. Miałem nadzieję, że dowiem się czegoś więcej o aktorze charakterystycznym, rozpoznawalnym, niesprawiedliwie kojarzonym głównie z rolami komediowymi i to w dodatku głównie w towarzystwie Himilsbacha. Że poznam troszkę jego pozafilmowe życie i dowiem się, jaki był naprawdę. Nie dowiedziałem się. Mało tego – żałuję każdej złotówki wydanej na ten marny tekst. Czytaj dalej „Maklak. Oczami córki.”
Najnowsze komentarze