Miałem silne postanowienie i długa listę. Mam je nadal – postanowienie nie osłabło, a lista nie skróciła się zbytnio. Chciałem wykorzystać nieco wolnego czasu i przy sprzyjającej pogodzie zdokumentować fotograficznie Wołomin. Nie idzie mi to zbyt sprawnie, ale mam usprawiedliwienie – pogoda nie sprzyja, więc udało mi się tylko kilka sesyjek osiedlowych. Dziś dla odmiany postanowiłem przymierzyć się do bryły szpitala powiatowego na tle błękitnego nieba, ale przeszkodził mi… Hitler.
Tak, ten sam – nieudany artysta z wąsikiem. Zaatakował mnie na szpitalnym dziedzińcu i omal nie zapomniałem z wrażenia, że mam hamulce w rowerze. Okazało się, że środowiska katolickie postanowiły właśnie dziś wyrazić swoje poparcie dla starosty, który przy wsparciu radnych wpisał w statut podległej mu jednostki „bezwzględną zasadę ochrony życia”. Juryści wprawdzie sprzeczają się, czy oznacza to odmowę przerwania ciąży w wołomińskim szpitalu, ale wydaje mi si, że to pierwszy krok w tym kierunku.
Oprócz pikieciarzy z transparentami i wozów transmisyjnych chyba wszystkich możliwych stacji nie mogło oczywiście zabraknąć głównych aktorów przedstawienia – starosty i dyrektora szpitala, którzy z posępnymi minami udzielali wyjaśnień wrogim i zaprzyjaźnionym mediom na tle tablic z symbolicznymi, uśmiechniętymi od ucha do ucha buźkami. Po chwili kilku aktywistów odśpiewało jeszcze jakąś pieśń maryjną i towarzystwo pomału rozeszło się do swoich obowiązków…
Pozostaje się chyba cieszyć, że nie mamy wśród powiatowych radnych na przykład Amiszów. Mogłoby nam grozić całkowite zamknięcie szpitala oraz bezwzględny nakaz noszenia nakrycia głowy oraz brody przez mężczyzn.
Te ostatnie akurat wcale mi nie przeszkadzają.