Jak zwykle przy okazji, po drodze, właściwie bez zsiadania z roweru – kilka jesiennych fotek. Podziwiam, zachwycam się, ale wciąż nie daje mi spokoju myśl o dziwnych wydarzeniach wokół miejsca dla mnie magicznego: Muzeum Nałkowskich.
Miał być piękny, nowoczesny park, ale od roku nikt nie kiwnął przy nim palcem. Ostatnio okazało się, że prace mają ruszyć już, zaraz, że pierwszy etap ma się zakończyć w grudniu. To trochę stawia pod ścianą kolejną samorządową kadencję: albo miasto będzie kontynuować kosztowną i bezsensowną (moim zdaniem) inwestycję, albo wycięcie kilkudziesięciu drzew, w tym pięknych klonów, oraz grube roboty ziemne pójdą na marne razem ze sporą kwotą pieniędzy. Na poprzedniej sesji radni zdecydowali, że inwestycja jednak poczeka na lepsze czasy, jednak na urzędowym BIP-ie znów pojawiły się dokumenty konkursowe… Z załączników wynika, że znacznie obniżono standard wykonania – czy wie o tym autor projektu? Czy zgodził się na to konserwator zabytków? Kto potrzebuje tego parku – i do czego?
Czy powstanie kolejna betonowa patelnia?