Gdyby mnie ktoś miał przesłuchiwać na tę okoliczność to mógłbym zeznać, że z niejakim Ścierańskim Krzysztofem znamy się od wielu lat i widujemy często – i byłoby w tym nawet nieco prawdy…
Najstarszy ślad tej znajomości zawiozłem za spotkanie w radzymińskiej sali widowiskowej celem uzyskania autografu – to fotka w dużym formacie z koncertu na trzy basy z Tomaszem „Kciukiem” Jaworskim i Wojtkiem Pilichowskim w warszawskiej Dekadzie, chyba z 2001 roku. Najstarszy ślad na blogu jest z wakacji w 2003, z warsztatów w Jaworznie, więc parę lat już minęło.
Co do częstotliwości spotkań, to ostatnio to nawet prawda: Krzysztof Ścierański New Quartet, Sufit i Podłoga, koncert Bernarda Maselego i Laboratorium w ciągu kilkunastu miesięcy. Jak dobrze przymrużyć oko, to wszystko się zgadza… Kłopot jest tylko taki, że to ja go widuję, bo na niego świecą światła, a on mnie raczej nie – bo mam aparat przyklejony do twarzy i próbuję zrobić przyzwoite zdjęcie.
Ale tak poważnie: spotkanie fajnie, tylko… krótkie. Ścierański jest nie tylko zdolnym i pracowitym muzykiem z wielkim dorobkiem, ale i znakomitym gawędziarzem oraz gościem ciekawym życia i innych ludzi, więc interesująco bajdurzyć potrafi zapewne godzinami. Coś mi się wydaje, że gdyby przygotować parę tematów przewodnich na takie spotkania, to powstałby cały cykl.
Brakowało mi tylko basówki midi i pokazowego budowania utworu od podstaw – to zrobiło na mnie wielkie wrażenie w Jaworznie i chętnie bym tego jeszcze raz doświadczył.
Dodaj komentarz logując się przez FB lub Twetter