Cały poprzedni weekend spędziłem na Huraganie i przez szkiełko patrzyłem na koszykówkę. Nie narzekam – gazele wygrały wszystko w półfinałowym turnieju, więc miałem kupę radochy. Dziś zaczął się kolejny maraton: ćwierćfinał kadetek, ale jeśli ma się tak samo skończyć, to… ja chcę do domu. Przez cały czas wydawało się, że dziewczyny ścisną pośladki i dogonią Kraków, ale… nie dogoniły.
Juniorki przegrały na dokładkę sparing na UW, więc na pocieszenie została mi tylko nowa, klubowa koszulka.
Dodaj komentarz logując się przez FB lub Twetter