Gramofon czekał już chyba ze dwa tygodnie, płyty dojechały szczęśliwie razem z Młodą i już, już mieliśmy delektować się trzaskami w nagraniach Floydów, Wondera i Marleya, kiedy… przy pierwszym podejściu złamała się igła. Coś czuję, że ten gramofon to nie była żadna okazja na allegro, tylko zwykła ściema.
Na szczęście razem z czarnymi krążkami przyjechał też do mnie jeden kompakcik, którego nie mogłem kupić na miejscu: jedna z płyt mojej ulubienicy, dziewczyny o… hmmmm… brytyjskiej urodzie, polskim nazwisku i teksaskim rodowodzie, grającej bluegrass, folk i celtyckie nutki na banjo, mandolinie i innych wiejskich instrumentach. Co ja w niej widzę? Nie mam pojęcia…
[youtube https://www.youtube.com/watch?v=VxpuB10FaSE]Igła zidentyfikowana, zamówiona i opłacona. Jedzie.
Ja czekam. Słucham.

Dodaj komentarz logując się przez FB lub Twetter