DLC do Dying Light to wart swojej ceny kawał dobrego rozszerzenia do świetnej gry! Grywam wprawdzie z przerwami, więc trochę zatracam przez to klimat tej historii, ale nie sposób mimo to nie docenić odrębności i wyjątkowości tego dodatku. Kyle Crane na wsi! Bohater heroicznych zmagań z zombie trafia na rozległe tereny otaczające miasto Harran i nagle zaczyna być wszędzie daleko – nowy teren jest dwa razy większy od tego z podstawki, dodatkowo nie da się już w miarę bezpiecznie śmigać po dachach budynków…
Na szczęście pojawia się pospawane z byle czego buggy, które można ulepszać i przyozdabiać wedle własnego gustu w miarę wchodzenia na kolejne poziomy umiejętności jako kierowca. Nowe bronie (dystansowe!), nowi przeciwnicy no i przede wszystkim – nowe wyzwania! Crane musi zdobyć zaufanie członków pewnej ciekawej sekty, którzy są ponoć odporni na skutki pokąsania przez zombie. Oczywiście masa pobocznych misji, handelek, ulepszenia broni i hasanie łazikiem po młodym zbożu powodują, że wcale nie spieszy mi się do zakończenia…
O Dying Light słyszałam już wiele dobrego z różnych źródeł – niestety, na razie wszystko wskazuje na to, że ta gra jeszcze przez dłuższy czas będzie poza moim zasięgiem finansowym, więc niewiele mogę o niej powiedzieć.
Zapytam za to, czy grałeś może w ,,The Walking Dead” studia TellTale? ;)
PolubieniePolubienie
Nie miałem przyjemności…
PolubieniePolubienie
W takim razie polecam, jeśli będziesz miał kiedyś wolną chwilę – gra jest absolutnie fantastyczna, chociaż mechanika może momentami irytować, bo wydaje się nieco toporna z początku, zanim człowiek się na dobre do niej przyzwyczai. ;)
PolubieniePolubione przez 1 osoba