Matteo Perlini ma na koncie kilka gier, którym zamierzam się wkrótce bliżej przyjrzeć – Ecalper zwróciła moją uwagę dość ciekawym pomysłem i skalowalnością rozmiarów planszy. Wprawdzie prowadzenie rozgrywki może sprawić pewną trudność, ale dość łatwo sobie z nią poradzić.
Doświadczonym graczom autor zaleca pojedynki na heksagonalnej planszy 8x8x8 (!), ale początkowo można próbować toczyć boje na dużo mniejszych, nawet 5x5x5. Pod ręką miałem akurat 6x6x6 (dzięki, Leroy Merlin!), więc na fotkach będzie właśnie taka.
Rozgrywka rozpoczyna się na pustej planszy, jeden z graczy umieszcza na niej trzy czarne piony na dowolnych polach. Jego rywal decyduje, czy kontynuuje grę jako „czarny”, czy przyjmuje rolę jego rywala – niweluje to ewentualną przewagę rozpoczynającego grę.
Kolejny ruch wykonuje gracz, który dysponuje białymi pionami: w pierwszej fazie ruchu zamienia jeden, dowolnie wybrany pion spośród trzech postawionych przez rywala i zamienia go na swój własny, w drugiej – dostawia trzy białe piony na dowolne, puste pola planszy. Kolejne ruchy przeciwnicy wykonują w ten sam sposób: zamieniają jeden z postawionych w poprzedniej kolejce pionów rywala na swój i dostawiają trzy w swoim kolorze. I tu właśnie pojawia się kłopot, bo łatwo się pomylić… Ja poradziłem sobie dzięki szklanym counterom, które należy stawiać na planszy na wypukłej stronie, dzięki czemu rywal łatwo je zidentyfikuje, wybierze i zamieni jeden z nich, zaś dwa pozostałe obróci, zanim dostawi na plansze swoje własne. Tu widać to dość wyraźnie:
Po ostatnim pełnym ruchu białego, kiedy na planszy pozostaje jedno wolne pole, czarnemu przysługuje jeszcze możliwość zamiany piona, jednak nie może dostawić swojego na planszę. Gra kończy się z jednym pustym polem.
Partię wygrywa gracz, któremu udało się utworzyć największą grupę sąsiadujących ze sobą pionów. Jeśli największe grupy rywalizujących graczy są równe, to wygrywa ten z nich, który ma na planszy mniejszą liczbę grup. Pojedynczy pion to też grupa!