Choć głównym bohaterem tego reportażu wydaje się być Stanley Tolkin, przedsiębiorczy polonus z Nowego Jorku, to poszukiwanie ludzi, którzy go pamiętają, jest tylko pretekstem do poszukiwań i porządkowania wspomnień. Jan Błaszczak poświęcił mnóstwo czasu na podróże i rozmowy z pracownikami prowadzonych przez Tolkina klubów, jego klientami, bliższymi i dalszymi znajomymi.
Podchwytywał każdy niemal trop, który mogł prowadzić do kolejnej informacji – dzięki temu w tej historii pojawiają się Andy Warhol, The Velvet Underground, długi korówód muzyków jazzowych, performerów, malarzy, aktorów i pisarzy, postaci barwnych dosłownie i w przenośni. Powód? W latach 60. to nie była popularna ani bezpieczna dzielnica, ale dzięki temu była… tania. Niskie czynsze przyciągłay tu undergrundowe towarzystwo, do którego Tolkin miał cierpliwość i wiele sympatii, intuicyjnie chyba decydując się nawet na wspieranie klepiących biedę sąsiadów i klientów przez organizowanie im wystaw, zamawianie prac czy choćby zapewnienie pracy w barze. Lower East Side początkowo zamieszkiwali głównie Ukraińcy, Polacy i wschodnioeuropejscy Żydzi, ale klientami The Dom i Stanley’s Bar byli… afroamerykanie, kontrkulturowi i antysystemowi twórcy, przeciwnicy wojny w Wietnamie, feministki.
…The Dom nie wyglądał specjalnie imponująco: duża sala o ścianach pomalowanych na czerwono, przytłumione światło, głośna muzyka i smród papierosów. Przy stolikach dyskutowano o spektaklach, wystawach i premierach, a na parkiecie ćwiczono kolejne wariacje twista. Dwukrotny finalista Nagrody Pulitzera, dramaturg Arthur Kopit, chętnie tu przychodził, ponieważ atmosfera tego miejsca była – jak twierdził – odświeżająca, daleka od zadęcia drogich lokali na Górnym Manhattanie.
Jak do tego doszło? Dlaczego Stanley Tolkin, pozornie przeciętny polski robotnik tak bardzo różnił się od swojego emigracyjnego środowiska otwartością na odmienność kulturową? Dla mnie on był pewnego rodzaju symbolem. Osobą, która mimo różnic kulturowych chce poznawać innych. Nie byłam odosobniona w tym poglądzie i właśnie dlatego Afroamerykanie – z reguły rzadko goszczący w polskich knajpach – zaczęli się u niego spotykać. Czuli, że są tam mile widziani. A to nie było powszechne zjawisko. – mówi jedna ze znajomych Tolkina z lat sześćdziesiątych. Z czasem wszystko powoli, ale nieuchronnie zaczęło się zmieniać…
…kiedy w The Dom pojawił się Warhol, klub zaczął przyciągać chcących się pokazać bogaczy z całego Manhattanu. Dość powiedzieć, że Jackie Kennedy wraz z prezenterem telewizyjnym Walterem Cronkite’em zaglądała tu, by sprawdzić, przy czym bawi się nowojorska młodzież. Michelangelo Antonioni rozglądał się za statystami i gawędził z Claudią Cardinale, a wspomniany już Dali został wyrzucony na ulicę, kiedy pijany próbował wykonać słynny trik ze ściągnięciem obrusu spod szklanek i kufli.
Lektura The Dom… to inspirująca wycieczka w przeszłość, która może trwać dużo dłużej, niż sama lektura – wystarczy skorzystać z internetowej wyszukiwarki i zapoznać się nieco bliżej z bohaterami tej historii.
Dodaj komentarz logując się przez FB lub Twetter